Radykalna reformacja
Szesnastowieczną reformację możemy genetycznie podzielić na dwie części. Pierwsza część to ruchy reformacyjne zainicjowane przez takich reformatorów jak: Luter, Zwingli, Kalwin, Cranmer, Jan Łaski i inni. Druga część została zainspirowana przez dzielnych i poświęconych radykalnych reformatorów, którzy nie pogodzili się z teologiczno-politycznym kompromisem, na który poszli mężowie „połowy drogi”.
Z pierwszej części ruchu reformacyjnego wyłoniły się takie Kościoły jak Ewangelicko-Augsburski, Ewangelicko-Reformowany, anglikański. Druga wydała dzielnych ludzi, którzy postanowili kontynuować dzieło reformy nauki chrześcijańskiej, by przywrócić jej pierwotną czystość i posiąść wiarę, która „raz na zawsze została przekazana świętym”1. Postanowili odrestaurować Kościół nowotestamentowy, a nie tylko zreformować Kościół średniowieczny.
„Jest to mój cel, moje dążenie — powiedział Jerzy Witzel — aby świat powrócił do prawdziwego Kościoła apostolskiego”2. „Nie jesteśmy w błędzie — stwierdził Pilgram Marpeck — traktując nasz Kościół jako równorzędny Kościołowi apostolskiemu”3. Ich usilnym dążeniem było wierne naśladowanie Kościoła z pierwszego stulecia. Tych kontynuatorów dzieła reformacji i ich naśladowców określano mianem radykalnych reformatorów. Tak nazwał ich wybitny współczesny historyk Kościoła George Huntston Williams w swojej monumentalnej pracy z 1962 roku pt. The Radical Reformation4. Praca obejmuje 1513 stron. Była to prawdziwa reformacja, bez opóźnień i kompromisów.
Wśród radykalnej reformacji także ukształtowały się dwa kierunki — ewangeliczny i mniej biblijny, społeczno-spirytualistyczny. Ten drugi kierunek chciał wykorzystać radykalną reformację do celów społeczno-politycznych. Oczywiście nas będzie interesował kierunek biblijny, o wiele liczniejszy.
W związku z tym, że zwolennicy radykalnej reformacji spotykali się z niechęcią, zniesławianiem, całej radykalnej reformacji przypisywano nauki i praktyki typowe dla nurtu społeczno-spirytualistycznego. Spotykali się z prześladowaniem, najczęściej brutalnym. Ich dzieje były przez wiele stuleci ukrywane w publicznych archiwach i bibliotekach Niemiec, Austrii, Szwajcarii, Holandii, Anglii. Dopiero w naszych czasach współcześni historycy, i to najczęściej laiccy, odtworzyli rozległą historię tego ewangelikalnego ruchu reformacyjnego. George Huntston Williams z Uniwersytetu Harvarda w Stanach Zjednoczonych podkreślał, że odkrycie radykalnej reformacji ma takie znaczenie dla historii Kościoła jak odkrycia w Qumran dla studiów biblijnych. Anabaptyzm, obok luteranizmu, kalwinizmu czy anglikanizmu, jest jednym z czterech równorzędnych nurtów reformacji.
Pionierzy
Pierwszym pionierem tego ewangelikalnego ruchu był współczesny Lutrowi Andreas Karlstadt. Razem z Lutrem podkreślali zasadę sola Scriptura. Odwoływali się do tego, co mówi Biblia, a nie tradycja kościelna, nawet jeśli byłaby ona reformowana. Karlstadt podkreślał autorytet wszystkich ksiąg, jeśli tylko Biblia, to cała Biblia. Nie oddzielał tak jak to czynił Luter usprawiedliwienia od uświęcenia. Uświęcone życie objawiało się zgodnością z Bożymi przykazaniami. Dla Karlstadta dobre uczynki nie były zasługami zbawczymi, ale widzialnym owocem działania łaski. W przyjmowaniu chleba i wina widział wyłącznie pamiątkowy charakter, pozbawiony sakramentalnego znaczenia. Inny pogląd od Lutra miał również na temat chrztu, podkreślał: „Kto chce właściwie przyjąć chrzest, musi okazać skruchę, odrzucić stare życie i rozpocząć nowe”. Wiadomo, że taki chrzest może odbyć się tylko w wieku świadomym.
Podobny radykalny ruch rozwijał się na terenie Szwajcarii, mimo iż w tym kraju reformacja, której przywódcą był Zwingli, była krokiem naprzód w stosunku do luteranizmu. W swoich pismach podkreślał nadrzędność autorytetu Pisma Świętego, przyjmował Chrystusa jako jedynego pośrednika między Bogiem a człowiekiem oraz zbawienie z łaski przez wiarę w oparciu o raz złożoną ofiarę na Golgocie. Stąd wszelkie obrzędy, takie jak chrzest czy Wieczerza Pańska, nie miały charaktery sakramentalnego, ale wyłącznie pamiątkowy. Z tradycyjnego nabożeństwa usunięto wszelkie elementy kultu obrazów i świętych wizerunków. Modlitwy do Marii i świętych uznano za niemające żadnego znaczenia. Grzechy należy wyłącznie wyznawać Bogu. Według reformatora wieczne i niezmienne prawo moralne (dekalog), które oddzielał od czasowego prawa ceremonialnego, pozostaje wzorcem uświęconego życia.
Chociaż reformacja szwajcarska była krokiem naprzód w stosunku do niemieckiej, to jednak w dalszym ciągu pozostawała reformacją niedokończoną. Była w dużej mierze wynikiem relacji między władzą świecką a Kościołem.
Gdy Luter ostatecznie złamał potęgę papiestwa na terenie Saksonii, wprowadził jednak zasadę Konstantyna corpus christianum (ciała chrześcijańskiego), w którym Kościół i społeczeństwo zostały uznane jako widzialna jedność. „Pobożnego władcę” traktowano jako widzialną głowę Kościoła i państwa. W obliczu opozycji ze strony papieskiej widział to jako rzecz konieczną do obrony i przetrwania reformacji. Podobnie Zwingli, gdy usunął okowy Rzymu, uznał Radę Zurychu jako wybraną reprezentację ludu do zachowania i głoszenia zasad czystego Słowa Bożego. W ten sposób w krajach reformacji odtworzona została zasada Konstantyna i średniowieczna relacja między Kościołem a państwem. Zgodnie z zasadą Jezusa Chrystusa „oddawajcie więc co jest cesarskiego cesarzowi, a co Bożego Bogu”5, powinna być realizowana zasada niezależności Kościoła od jakiejkolwiek władzy świeckiej — obojętnie, czy jest to państwo chrześcijańskie, czy niechrześcijańskie. Efektem tej unii Kościoła z państwem, zarówno na terenie Saksonii, jak i w Zurychu, były pewne restrykcje doktrynalne powodujące spowolnienie reformacji. Z drugiej strony wywołało to aktywność tych, którzy uważali, że bardziej „trzeba słuchać Boga niż ludzi”6.
Anabaptyści
W 1523 roku w Zurychu powstają wolne zbory, które również dobrze możemy nazwać szkołami studiowania Biblii. Inicjatywę przejęli tacy ludzie jak Konrad Grebel i Feliks Mantz. Ponieważ znali język grecki i hebrajski, mogli studiować Biblię w językach oryginalnych. Jesienią tego samego roku do tych grup przyłączył się znany teolog Balthazar Hubmaier, który zwrócił uwagę na inną biblijną doktrynę — chrzest wierzących. Hubmaier potwierdził, że początkowo Zwingli i jego najbliższy współpracownik Oecolampadius zgodzili się, że dzieci nie powinny być chrzczone, jeśli wcześniej nie zostały pouczone co do zasad swojej wiary. W późniejszym czasie wycofali się jednak z tego stanowiska, podobnie jak wcześniej uczynił to Luter. W związku z tym radykalnie nastawieni zwolennicy reformacji uznali, że nadszedł czas powołania do istnienia nowego protestanckiego Kościoła, zorganizowanego jako wolne stowarzyszenie wierzących według zasad apostolskich, z chrztem wiary w wieku świadomym.
W styczniu 1525 roku doszło do pierwszych chrztów wiary, w ten sposób został zorganizowany pierwszy wolny protestancki Kościół, składający się z ochrzczonych wierzących. Przeciwnicy zaczęli ich określać jako anabaptystów, co znaczyło — nowochrzczeńcy, ponownie ochrzczeni, chociaż tej nazwy nie zaakceptowali. Rozumieli, że ten pierwszy „chrzest” nie był chrztem. Nazywali siebie braćmi i siostrami w Chrystusie.
Biorąc pod uwagę miejsce zamieszkania i działalności nazywali się albo braćmi szwajcarskimi, albo braćmi czeskimi. Od imienia wybitnego holenderskiego przywódcy anabaptystów Mennona Simmonsa przylgnęła do nich nazwa mennonici.
W 1525 roku doszło do szeregu dysput przed Radą Zurychu. Dysputy zakończyły się tym, że Rada zarządziła ostre represje przeciwko tym, którzy nie ochrzcili dzieci, wzywając ich do załatwienia tej sprawy w ciągu ośmiu dni, w przeciwnym wypadku pozbawiano ich wolności i skazywano na banicję. 7 marca 1526 roku zarządzono, aby wszystkich anabaptystów aresztować, a po osądzeniu i udowodnieniu „winy” bezapelacyjnie skazać na śmierć, najczęściej przez utopienie, parodiując w ten sposób chrzest. W listopadzie tego samego roku dekret zaostrzono skazując na śmierć tych, którzy słuchali kazań anabaptystów. Mimo represji ruch anabaptystów zaczął się szybko rozwijać w innych kantonach, jak również i poza Szwajcarią.
Współcześni historycy są zgodni, że jeśli prześladowania wczesnochrześcijańskiego Kościoła ze strony pogan były okrutne, to prześladowania anabaptystów ze strony Kościoła katolickiego, a szczególnie protestanckich Kościołów upaństwowionych w okresie reformacji, proporcjonalnie do liczby osób były jeszcze okrutniejsze. W ciągu pierwszych pięciu lat prześladowań, większość przywódców anabaptystycznych zginęła na stosie, szafocie lub została utopiona. Ginęli też tysiącami inni wierni tego Kościoła. Ostatni męczennik zginął w 1614 roku, pełnej tolerancji nie było aż do 1815 roku. Anabaptyści z Berna byli sprzedawani jako galernicy jeszcze do roku 1790.
W 1527 roku cesarz Karol V wydał zarządzenie przeciwko anabaptystom, które odczytane zostało ze wszystkich kazalnic w całym jego rozległym państwie. Nakazywał w nim, by nie tylko wierzący przyjmujący chrzest, ale i rodzice, którzy nie chrzczą dzieci, byli traktowani jako winni przestępstwa karanego śmiercią. Gdy okazało się, że zarządzenie to nie jest w stanie zahamować rozwoju ruchu, władze uciekły się do jeszcze drastyczniejszych środków. Na tereny zamieszkałe przez anabaptystów wysyłano uzbrojone oddziały żołnierzy, aby ścigały innowierców, i na miejscu ich zabijano bez żadnych rozpraw sądowych. Tych, których zastano na polach czy drogach, zabijano mieczem, złapanych w domach wieszano lub palono wraz z całym domostwem. Liczba zabitych była ogromna. Jeden z książąt wyznał: „Co mam robić? Im więcej ich zabijam, tym więcej ich przybywa”. Głupi świecie, myślałeś, że okrucieństwem i perspektywą męczeńskiej śmierci zmusisz ich do milczenia?
Świadectwo w obliczu śmierci
Kubek męczeństwa napełniony był po brzegi! Było cudem, gdy ktoś uszedł z życiem. Mimo to przybywali nowi liczni wyznawcy, zwłaszcza gdy spokojni, pogodzeni męczennicy wydawali niezłomne świadectwo wiary.
Postronni obserwatorzy byli pod wrażeniem modlitw, pieśni i wypowiedzi męczenników, które z ich ust słyszeli w więzieniach i miejscach ich publicznych egzekucji. Nawet prześladowcy podziwiali ich odwagę, męczeństwo i wytrwałość. Jeden ze współczesnych im pisarzy katolickich oświadczył: „Takiego dzielnego umierania dotąd nie oglądano — ani o nim nie słyszano”.
Społeczeństwo było pod wrażeniem tego, że ci męczennicy żyli zgodnie z tym, co głosili. Gdy po wielkich cierpieniach w więzieniu w Hohenwittling umierał Michał Hassel, dozorca więzienny powiedział: „Jeżeli ten człowiek nie wejdzie do nieba, to ja nie będę miał śmiałości nawet zapukać do jego bram”. Natomiast kat z Burghausen po powieszeniu trzech anabaptystów zawołał: „Wolałbym uśmiercić siedmiu złodziei niż tych ludzi. Boże, zmiłuj się nade mną”. Gdy w 1549 roku w Leeuwarden palono na stosie mennonitę, ludzie, którzy byli świadkami egzekucji, mówili: „To był dobry człowiek. Jeżeli on nie był chrześcijaninem, to nie ma na świecie chrześcijan”.
Miejscowa ludność często okazywała pomoc prześladowanym anabaptystom. W związku z tym władze wydały rozporządzenie karania tych wszystkich, którzy dawali im schronienie. Wzruszające zapisy o męczeńskiej śmierci tysięcy wierzących, zarówno mężczyzn, jak i kobiet, zachowały się i weszły do literatury religijnej. Oto fragment relacji z 1541 roku: „Tego, w co wierzyli, żadna istota ludzka nie była w stanie wyrwać z serc (…). Woleli raczej ponieść śmierć (…), niż zaprzeć się prawdy Bożej (…). Bez strachu znosili wszelkie tortury i agonię. Rzeczy tego świata były dla nich tylko cieniem, bo mieli zabezpieczone życie wieczne (…). O niczym innym nie myśleli, niczego innego nie pragnęli, niczego poza Bogiem nie miłowali. Przeto też mieli więcej wytrwałości w znoszeniu cierpień, niż ich wrogowie w ich zadawaniu”7.
W niektórych miejscowościach więzienia i lochy były zatłoczone. Myślano, że w ten sposób będzie można zgasić ten Boży ogień, który palił się w ich sercach. Jednak w więzieniach rozbrzmiewały pochwalne i pełne wdzięczności pieśni. Tymczasem tych, którzy byli na zewnątrz, ogarniał strach, nie wiedzieli co zrobić z więźniami.
Ci, którzy zdołali uciec, tułali się po różnych kątach. Ich szlak wędrowny prowadził także przez ziemie polskie. Często by ujść z życiem, musieli kryć się w pieczarach i dzikich ostępach. Tropiono ich psami i polowano na nich jak na dzikie zwierzęta. Przeklinano i oczerniano ich, pomawiając o najgorsze rzeczy. O nich to czytamy na liście bohaterów wiary: „wyzuci ze wszystkiego, uciskani, poniewierani, ci, których świat nie był godny, tułali się po pustyniach i górach, po jaskiniach i rozpadlinach ziemi”8. Szkoda tylko, że w literaturze polskiej brak solidnej i obszernej pracy na ich temat. Mieszkańcy naszego kraju, którzy posiadają niestety skąpe informacje na temat reformacji, niewiele wiedzą o anabaptystach. Zarówno Kościół katolicki, jak również Kościoły protestanckie traktowały ich jako niebezpiecznych fanatyków, zwykle cały ruch anabaptystów kojarzony był z kierunkiem społeczno-spirytualistycznym.
Lukę tę może wypełnić książka wybitnego historyka amerykańskiego, niezaprzeczalnego autorytetu w działalności anabaptystów, Williama R. Estepa, The Anabaptist Story9, a przetłumaczona na język polski przez Konstantego Wiązowskiego i wydana pod tytułem Anabaptyści w 2009 roku przez Wyższe Baptystyczne Seminarium Teologiczne w Warszawie z bardzo obszerną bibliografią. Książka omawia genezę anabaptyzmu, okrutne prześladowania, zwłaszcza przywódców ruchu, ich świadectwo wiary w obliczu męczeńskiej śmierci. Omówione to jest w rozdziale „Meteory na tle ciemnego nieba”. Opisuje także zasady, jakie wyznawali, takie jak: Trójca, zbawcze dzieło Chrystusa, autorytet Pisma Świętego, pamiątkowy charakter obrzędów nowotestamentowych łącznie z chrztem wiary.
Stosunek do soboty
Anabaptyści byli także znani jak pierwsi zwolennicy i obrońcy wolności religijnej. Niektórzy z nich byli odważnymi pacyfistami. Nie wydali spośród siebie przywódcy, którego system teologiczny byłby przez wszystkich akceptowany. Żyli zbyt krótko, aby taki system wypracować. Wyjątkowy prymat Pisma Świętego także nie skłaniał ich do formowania wyznania wiary w formie credo, które stawiano by ponad Biblię. Stało się to w wielu Kościołach protestanckich, mimo akcentowania zasady sola Scriptura (tylko Pismo Święte).
Podkreślali ważność przestrzegania przykazań — nie jako zasługi zbawczej, ale jako owocu zbawienia, jako zasady uświęconego życia. Z uwagi na ważność dekalogu, w przeciwieństwie do zakonu ceremonialnego, należało spodziewać się zwrócenia uwagi na czwarte przykazanie: „Pamiętaj, abyś dzień sobotni święcił. Sześć dni robić będziesz i będziesz wykonywał wszelkie roboty twoje, ale dnia siódmego sabat Pana, Boga twego jest, nie będziesz wykonywał weń żadnej roboty (…). Przez sześć dni bowiem czynił Pan niebo i ziemię, i morze, i wszystko, co w nim jest, odpoczął dnia siódmego i dlatego pobłogosławił Pan dniowi sobotniemu i poświęcił go”10.
To Karlstadt dyskutował z Lutem na temat ważności zakonu moralnego i soboty już 10 lat wcześniej. W książce William R. Estepa żadnej informacji na ten temat nie znajdziemy, ale istnieje dość obszerna literatura omawiająca to zagadnienie11. Przede wszystkim reprezentowali to tacy znani przywódcy anabaptyzmu jak Oswald Glait i Andrzej Fisher. Gdy jednak spotkali się z prześladowaniem na terenie Moraw i Węgier, przenieśli się w 1528 roku na Śląsk, w okolice Legnicy. Na Śląsku idee reformacyjne rozwijał Kasper von Schwenckfeld, który pod wpływem Glaita i Fishera rozpoczął także zachowywać sobotę12. Zachowywanie soboty akceptowało wielu anabaptystów na terenie Legnicy i okolic.
Wśród zachowujących sobotę znalazł się także Hans Hut, od imienia którego anabaptystów na terenie Moraw nazywano braćmi huteriańskimi — i oni znani byli jako zwolennicy zachowywania soboty. Z kolei H. Hut przekonał O. Glaita co do idei powrotu Chrystusa, stąd George H. Williams nazwał go „szesnastowiecznym adwentystą dnia siódmego”.
W wyniku polemik z Valentine’em Crautzwaldem (wykładowcą uniwersytetu w Legnicy) i innymi O. Glait napisał pierwszą pracę na temat soboty: Buchlein vom Sabbath (W sprawie zachowania soboty) oraz trzy inne polemiczne broszury, w których uzasadniał — w przeciwieństwie do poglądu wyznawanego przez Lutra — że prawo moralne (dekalog) dalej obowiązuje chrześcijan w ramach „nowego przymierza”. Na tej podstawie, zgodnie z czwartym przykazaniem, sobota powinna być zachowywana. Jeśli nie zachowujemy czwartego przykazania, uzasadniał, to także nie powinniśmy zachowywać tych dziewięciu pozostałych. Niestety, prace te nie zostały zachowane, wiemy o nich tylko na podstawie innych prac polemicznych, pisanych w opozycji do poglądów Glaita.
Mimo tych braków i niepełnego obrazu ze wszech miar polecam książkę Williama R. Estepa Anabaptyści. Wszystko to, co opisał Estep, wydarzyło się dawno. Są to fakty udokumentowane historycznie. Czy jest to możliwe, aby nietolerancja i prześladowania powtórzyły się we współczesnym świecie, dziś, gdy kompromisowymi uściskami dłoni przeprasza się za ciemne stronice historii? Warto pamiętać, że ci, którzy w minionych wiekach ginęli, których nierzadko fałszywie oskarżano o spychanie świata w zgubną przepaść, mogli tego uniknąć, ale pod warunkiem rezygnacji z zasad, którym ślubowali wierność. W obronie tych zasad przelano morze łez i krwi. Czy jest więc możliwe budować pokój i jedność za cenę kompromisów i ustępstw?
Współczesny świat nie jest wolny od nietolerancji i prześladowań także na punkcie religii. Tym bardziej w świecie pogłębiającego się i nieodwracalnego kryzysu moralnego, ekonomicznego i społecznego każdy scenariusz jest możliwy. Prorocze słowo mówi coś na ten temat13.
Historia nie powinna być grzebaniem w popiele, z historii trzeba czerpać ogień, wypływający z niego zapał i entuzjazm do propagowania nauk biblijnych i wierności nieśmiertelnym zasadom wypływającym z kart natchnionego Słowa Bożego.
Władysław Polok
1 Jud 3. 2 F. Littel, The Origins of Sectarian Protestantism, 1964, s. 7. 3 Mennonite Encyclopedia, red. H. Bender i C. Smith, 1955, s. 30. 4 G.H. Williams, The Radical Reformation, wyd. 3, Philadelphia 2000. 5 Mt 22,21. 6 Dz 5,29. 7 H. Bender, Mennonici i ich dziedzictwo, s. 57. 8 Hbr 11,38. 9 W.R. Estep, The Anabaptist Story, Cambridge 1996. 10 Wj 20,8-11 Biblia Wujka. 1 D. Liechty, Sabbatarianism in the Sixteenth Century, Berrien Springs 1993; G.H. Williams, dz. cyt., s. 211, 478, 1264-65; W.L. Emmerson, The Reformation and the Advent Movement, Hagerstown 1983, s. 69-80; The Sabbath in Scripture and History, red. K.A. Strand, Hagerstown 1982, s. 220-222; G.F. Hasel, Sabbatists of the Sixteenth Century, AUSS 5, 1967, s. 101-121 i AUSS 6, 1968, s. 19-28. 12 M. Wojtyto, Święcący sobotę [w:] „Echo Złotoryi”, s. 14-15. 13 Ap 13 i 18.