Czyj kraj, tego religia
Cuius regio, eius religio (czyj kraj, tego religia) to zasada prawna normująca stosunki religijne na danym terytorium. Przyznaje jego władcy prawo określenia obowiązującego wyznania religijnego i ustroju kościelnego.
Sformułowania tego jako pierwszy użył w 1599 prawnik ewangelicki J. Stephani w polemice ze stanowiskiem katolickim w dziele „Institutiones iuris canonici”. Faktycznie jednak zasadę tę stosowano już w czasie chrystianizacji Europy.
W dobie nowożytnej zasada ta została sprecyzowana przez sejm Rzeszy Niemieckiej w Ratyzbonie w roku 1541. W pełni zastosowano ją w pokoju augsburskim (1555). Wtedy to cesarz Karol V, gorący zwolennik przywrócenia katolickiego porządku na terenie Rzeszy, wyczerpany i zniechęcony przedłużającymi się walkami, usunął się z aktywnego życia politycznego, przekazując władzę swemu bratu Ferdynandowi z poleceniem dokonania ustępstw na rzecz niemieckiego protestantyzmu. Podpisany w 1555 roku w Augsburgu traktat pokojowy głosił: ubi unus dominus, ibi una religio (gdzie jeden pan, tam jedna religia), co faktycznie sprowadzało się do zasady: cuius regio, eius religio. Zgodnie z tą zasadą wolność wyboru religii przysługiwała ona tylko władzy świeckiej, co w praktyce XVI wieku oznaczało – książętom i wolnym miastom. Na danym terytorium mogła istnieć tylko jedna religia – religia panującego.
Niemieccy protestanci zapłacili jednak wysoką cenę za wywalczone z takim trudem bezpieczeństwo. Warunki pokojowe oznaczały bowiem zakaz terytorialnego rozprzestrzeniania luteranizmu.
Obywatelom innego wyznania niż panujący władca przysługiwało prawo ius emigrandi, czyli prawo emigracji wraz z dobytkiem do kraju wyznawanej przez siebie religii. Zasada ta nie obowiązywała przedstawicieli radykalnej reformacji (anabaptystów), antytrynitarzy oraz wyznania ewangelicko-reformowanego (szwajcarskiego). Ten chwilowy częściowy sukces okazał się brzemienny w skutkach – doprowadził do skłócenia protestantyzmu i siania ducha nietolerancji wśród tych, którzy sami byli prześladowani. Władcy przysługiwało także prawo ius reformandi (prawo reformowania), co w praktyce stanowiło barierę nie do przebycia dla kontynuacji dzieła reformowania chrześcijaństwa.
Ten kruchy, budowany na złych zasadach pokój religijny okazał się bardzo nietrwały – doprowadził do dalszych walk, a szczególnie do niezwykle wyniszczającej trzydziestoletniej wojny religijnej (1618-1648), zakończonej pokojem westfalskim, w którym ponownie podkreślono dawną zasadę cuius regio, eius religio.
Zasada ta jest nade wszystko pogwałceniem Chrystusowej nauki rozdziału Kościoła od państwa: „Oddawajcie więc, co jest cesarskiego, cesarzowi, a co Bożego, Bogu”1. To krzyż Chrystusa jest najlepszym przykładem Bożego pojmowania wolności religijnej. Gdy Stwórca wszechświata zawisł na krzyżu, dał dowód uświęcenia wolności wyboru. Syn Boży został ukrzyżowany, przebito jego ręce i nogi, a koronę cierniową włożono na jego głowę, ponieważ dał ludziom wolność wyboru. Jezus Chrystus traktował naszą wolność jako niepodważalną zasadę, dlatego postanowił zapłacić cenę za nasz zły wybór. Wybrał raczej własną męczeńską śmierć niż zmuszanie nas do niegrzeszenia.
Od czasów konstantyniańskich (IV-V wiek n.e.), gdy starano się w coraz większym stopniu łączyć Kościół z państwem, nietolerancja i prześladowania religijne wdzierają się również do chrześcijaństwa. Po połączeniu z państwem początkowo prześladowany Kościół sam staje się z czasem prześladowcą.
Łączność Kościoła z państwem zawsze przynosiła złe owoce. W obronie wolności religii i sumienia, rozdziału Kościoła i państwa przelano morze łez i krwi. Chlubna karta zapisana jest w historii naszego narodu. Był nią akt konfederacji warszawskiej, uchwalony na sejmie konwokacyjnym 28 stycznia 1573 roku, po bezpotomnej śmierci króla Zygmunta Augusta. Akt ten gwarantował równouprawnienie wszystkim wyznaniom „rozróżnionym wiarą i nabożeństwem”. (Szkoda, że zasada ta w krótkim czasie była nagminnie łamana). Był to pierwszy tego typu akt w Europie. Dopiero 25 lat później król Henryk wydaje we Francji słynny edykt nantejski (1598).
Około 200 lat później zasada rozdziału Kościoła i państwa została także zagwarantowana w konstytucji Stanów Zjednoczonych, w słynnej pierwszej poprawce z 1791 roku: „Kongres nie może stanowić ustaw wprowadzających religię albo zabraniających swobodnego wykonywania praktyk religijnych ograniczających wolność słowa lub pracy, albo naruszających prawo do spokojnych zgromadzeń i do wnoszenia do najwyższych władz o naprawienie krzywd”. Także w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka uchwalonej przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych w 1948 roku w art. 18 proklamowano prawo każdego człowieka do wolności myśli, sumienia i religii. Gwarantuje to także przyjęta w 1981 roku „Deklaracja o eliminacji wszelkich form dyskryminacji i nietolerancji wobec religii i przekonań”.
Skoro tak wiele osiągnięto, czy jest potrzebna dalsza aktywna działalność na polu wolności religii i przekonań? Czy rzeczywiście istnieje potrzeba wspierania tych podstawowych praw człowieka? Czy wolność jako niezbywalne prawo nadane każdemu człowiekowi przez Stwórcę jest zagrożona? Możemy Bogu dziękować za ukształtowanie niezwykle korzystnej sytuacji religijnej w wielu krajach. Niestety, nie wszędzie cały ten dorobek prawny wypracowany z takim wysiłkiem jest przestrzegany. Są nadal kraje, w których określona religia jest religią państwową, zaś inne religie lub przekonania są ledwie tolerowane, a często dyskryminowane. W niebezpieczny sposób dokonuje się zbrodni, aktów terroru w imię Boga i religii. Są jeszcze kraje, już bardzo nieliczne, w których ateizm jest faworyzowany, a wspólnoty religijne znajdują się tam w trudnej sytuacji. Co więcej – na horyzoncie religijnej wolności pojawiają się chmury przypominające dawną zasadę cuius regio, eius religio. Oto niektóre niebezpieczeństwa:
- Coraz wyraźniejsza tendencja do kształtowania się Kościołów państwowych.
- Zbliżenie pomiędzy konserwatywnymi religiami w celu narzucenia przy pomocy ustaw państwowych pewnych polityczno-religijnych rozwiązań, które mogą zagrażać rozdziałowi Kościoła od państwa (słyszy się coraz częściej opinię, że mur dzielący Kościół i państwo powinien być zburzony, jak został zburzony mur berliński).
- Wzrastająca opozycja większościowych Kościołów przeciw działalności misyjnej Kościołów mniejszościowych i określanie wielu z nich mianem sekty.
- Wzrost nastrojów nacjonalistycznych, polegających na utożsamianiu danego narodu z daną religią (ochrona tzw. religii państwowej ma gwarantować utrzymanie narodowej tożsamości i suwerenności).
- Nierespektowanie prawa do religijnej wolności w około czterdziestu krajach islamskich – w większości tych krajów przejście z islamu na chrześcijaństwo czy jakąkolwiek religię jest społecznie nieakceptowane (w niektórych krajach taka decyzja jest prawnie zabronionym przestępstwem).
- Nierespektowanie prawa do szerzenia poglądów religijnych na spotkaniach publicznych i w środkach masowego przekazu. Wolność religijna daje prawo do zmiany religii, a także uznaje prawo do korzystania z publicznych mediów. Na tej płaszczyźnie nie powinno być jakiejkolwiek dyskryminacji. Władza świecka w sprawach przekonań religijnych powinna być neutralna.
W tym samym czasie, gdy w Augsburgu akceptowano niebiblijną zasadę cuius regio, eius religio, na plac w Oxfordzie w Anglii przyprowadzono dwóch chrześcijańskich reformatorów, Mikołaja Latimera i Hugo Ridleya, fałszywie oskarżonych o herezję i skazanych na śmierć przez spalenie na stosie. Gdy stanęli na miejscu egzekucji, odwrócono ich plecami do siebie i przywiązano do tego samego słupa. Najpierw Ridley, starając się podtrzymać na duchu starszego i schorowanego Latimeria, zwrócił się do niego ze słowami: „Bądź dobrej myśli, bracie, albowiem Bóg albo uśmierzy wściekłość ognia, albo umocni nas, abyśmy mogli wytrwać”. Gdy podpalono stos niczym dzwon rozległ się głos Latimera: „My tu dzisiaj z łaski Bożej zapalimy taką świecę wolności, która – jak się spodziewam – już nigdy nie zagaśnie”.
Pochodnia odwagi zapalona przez tych i późniejszych obrońców wolności religii i przekonań płonie aż do dnia dzisiejszego. Bądźmy obrońcami wolności, choćby miało być nas niewielu. Niech nasz kraj szczycący się w odległej przeszłości wolnością, nazywany krajem bez stosów, nie stacza się w kierunku państwa wyznaniowego. Niech zasada: czyja władza, tego religia nie ma racji bytu.
Władysław Polok
1 Mt 22,21.